Są osoby, dla których święta są ehhh no „tak sobie”, a są takie jak ja – na święta czekam niemal cały rok! To czas, który od kiedy sięgam pamięcią, zmieniał mnie w jakiegoś dziwnego elfa, który chciał nieść wszystkim radość i miłość. Granice rozsądku zupełnie nie istniały jeśli chodzi o przygotowania i dekoracje. To chyba jakiś gen, a jak wiadomo – gena nie wydłubiesz 😀
Nie mniej na święta czeka zaprzyjaźniona polska rodzina, która mieszka na Islandii – przeczytajcie do końca, a dowiecie się naprawdę duuużo o tym jak udaje im się łączyć polskie i islandzkie tradycje, a uwierzcie mi – robią to fantastycznie!
Zapraszam Was do w podróż do mojego rodzinnego domu z babcinymi korzeniami mocno osadzonymi na Podlasiu oraz na daleką Islandię do Ólafsviku do domu Agnieszki, Marka i ich wspaniałych córek.
Zacznijmy od początku. Chwilę po pierwszych dniach listopada, kiedy zaczynają opadać liście, a czas nostalgicznego wspominania zmarłych jeszcze nie minął, w moim domu nastawia się dojrzewający piernik staropolski (przepis znajdziecie tu). Później zaczynam robić prezenty.
Tak, tak – listopad, to dla mnie w zasadzie ostatni dzwonek! Nie lubię tego sztucznego pędu, który ogarnia wszystkich za pięć dwunasta. Prezenty musza spełniać marzenia, a nie być tylko czymkolwiek wrzuconym do torebki. O listy do Mikołaja moi bliscy proszeni są już pod koniec września 😊 Tradycja pisania listów do Mikołaja istnieje w mojej rodzinie od zawsze – choć kiedyś te listy pisało się dopiero w grudniu. Zazwyczaj wtedy rodzice wiedzieli już, co Mikołaj dla nas przygotował i skutecznie przemycali nam te pomysły na prezent. Jakże się czekało, jaka była w tym magia, kiedy dostawało się właśnie ten wymarzony prezent, o którym pisało się w liście. Mikołaj zawsze spełniał marzenia. Pomimo, że już minęła dłuższa chwila, od kiedy przestałam być dzieckiem, to nadal pisze te lity do Mikołaja. Czuję się wtedy znów odrobinę dzieckiem. Poszukajcie go też w sobie, znajdźcie 5 minut tylko dla siebie i pomyślcie czego na prawdę pragniecie – nie tylko w ramach gwiazdkowego prezentu…
Wydawać by się mogło, że zaczynanie świątecznych przygotowań w listopadzie, to gruba przesada, ale… Na Islandii rozpoczynają się one jeszcze wcześniej, bo nawet pod koniec października. W tym czasie
na ulicach, na domach i w domach pojawiają się pierwsze światełka i ozdoby świąteczne. Islandczycy starają się rozjaśnić zimowe miesiące i stworzyć świąteczną atmosferę jak najwcześniej. Oprócz światełek jest jeszcze wszechobecny kalendarz adwentowy. A gdzieniegdzie można napić się świątecznej gorącej czekolady.

Agnieszka i Marek w przygotowaniach do Świąt Bożego Narodzenia, Sylwestra i Þrettándinn zawierają w sobie dwie kultury, dwie narodowości, dwie tradycje, a nawet dwa kościoły. Nie zapominając o polskich korzeniach, nie chcą odrzucić świątecznych zwyczajów i tradycji świątecznych Islandczyków. A jak doda się do tego Ich społeczne zaangażowanie i działania w ramach polonijnej grupy ,,Jesteśmy W Kontakcie!”, biblioteki z polskimi książkami ,,Biblioteki W Pudełku” i polsko islandzkiej grupy „Odkręcone tappar”, to powstaje coś imponującego!
Wprawdzie światełka świąteczne już są widoczne w i na domach, na ulicach, to oficjalnie na Islandii wszystko się rozpoczyna 9 grudnia, kiedy to w stolicy pojawia się „Jólakötturinn”, czyli Kot Świąteczny. Kot poluje na dzieci, które nie otrzymały nowych ubrań od rodziców. Dlatego w zwyczaju jest, że dorośli starają się w okresie bożonarodzeniowym kupić swoim pociechom chociaż jedno ubranie, czapkę, szalik lub rękawiczki.
Kot rozświetlony tysiącem światełek jest atrakcją, przy której wielu robi sobie zdjęcie.
Świąteczny Kot należy do Grýlii i Leppalúði, których możemy spotkać 10 grudnia. Są oni ,,bardzo obrzydliwymi” rodzicami trzynastu bardzomzłośliwych świątecznych chłopców, czyli Jólasveinar, którzy od 12 do 24 grudnia przybywają z gór i przynoszą…grzecznym dzieciom małe prezenty, złym kartofla. Każdego dnia schodzi z gór inny chłopiec. Są bardzo złośliwi (trzaskają drzwiami, oblizują patelnie, wyjadają świeczki, kradną kiełbaski, itp.) Dlatego dzieci zostawiają im codziennie ich ulubione przysmaki: ciasteczka, mleko, cukierki, kiełbaski. W zamian Jólasveinar zostawiają codziennie małe prezenty dla dzieci. Osobiście nie znamy dziecka, które dostało kartofla Nietrudno sobie wyobrazić jak wyglądają Jólasveinar, ponieważ ich wizerunek jest wszędzie: na kartkach pocztowych, na wystawach sklepowych a nawet na pudełkach od mleka.
Islandczycy w okresie świąt wystawiają w oknach Aðventuljós, czyli świecznik z siedmioma świeczkami. Przypomina on żydowską minorę, ale wcale nie jest związane z judaizmem. Bardzo popularne są tradycyjne islandzkie jarmarki, świąteczne bingo, pieczenie pierniczków w zaciszu domowym lub w szkole podstawowej – razem z innymi mieszkańcami, konkursy na najpiękniejszy domek z piernika, pieczenie świątecznego chlebka laufabrauð czy koncerty świąteczne. Córki Agnieszki i Marka – Hanna i Lena już pod koniec listopada pieką i dekorują pierniczki i co roku dekorują piernikowe domki. Gdy Polska i Islandia wspólnie obchodziła 100 Rocznicę Odzyskania Niepodległości, zorganizowali wspólnie z przyjaciółmi z chóru w Olafsviku (Kirkjakór Ólafsvíkur) Koncert Kolęd Polskich I Islandzkich.
U mnie, gdy prezenty już kupione, piernik nastawiony, większość dekoracji też już czeka, przychodzi wielkie odliczanie – Adwent. Wiele osób myli go z Wielkim Postem, jakoby był on czasem pokuty. Tymczasem Adwent, to czas oczekiwania, odszukania siebie i swojego serca, czas przygotowania się do tego, by przebaczyć, zrozumieć, podać komuś dłoń, uśmiechnąć się i zacząć od nowa. Czas oczekiwania to moment, kiedy jasność zwycięży z ciemnością. Gdy byliśmy dziećmi, zawsze pod choinką ustawiało się szopkę. Nie była to szopka w dzisiejszym stylu – robiliśmy ją z tego, co było w domu – maskotka owieczka, lalki „grały” Maryję, Józefa i Jezuska… Ale kluczowe było uzbieranie sianka na wygodne posłanie dla dzieciątka. Było to dla dzieci nie lada wyzwanie, a rodzice tylko zacierali ręce… Otóż za każdy dobry uczynek dziecko wkładało do żłóbka źdźbło sianka. Miesiąc to niewiele czasu, więc domyślacie się, że musieliśmy tych dobrych rzeczy robić całkiem sporo. Ale nie czuliśmy jakiegoś przymusu, raczej radość i to niezwykłe oczekiwanie. Zawsze się udawało. Dzieciątko dzień przed wigilią spoczywało pod choinką w wygodnym żłóbeczku. I tu po cichutku przechodzimy do kalendarza adwentowego. W moim domu nigdy nie było go w jakiejś niezwykłej formie – ot po prostu taki z czekoladkami na każdy dzień. No niby taki zwykły, a najwspanialszy na świecie! I za to źdźbło sianka, za ten dobry uczynek, miły gest – pyk czekoladka! Same plusy z tego Adwentu 😀
Wracając do Adwentu, to obowiązkowy był wieniec adwentowy. Zwykle każdego roku szykowałyśmy z mamą nowy – nieodłącznym elementem, jak z pewnością wiecie, są 4 świece, każda zapalana w kolejne niedziele. Teraz już te adwentowe tradycje giną, a wieniec stał się jedynie dekoracją, ale w czasach młodości Babci Gieni, w każdą przedświąteczną niedzielę, tą świecę zapalano przy okazji spotkań – śpiewało się wtedy adwentowe pieśni, przygotowywało dekoracje ze słomek, papieru, opłatków. Moja mama do dziś wspomina, te „bombki” robione z kolorowych opłatków. W ubiegłym roku udało jej się takie właśnie różnokolorowe opłatki kupić – gdybyście widzieli jej wzruszenie… Ten powrót do lat dzieciństwa, kiedy świat wyglądał przecież zupełnie inaczej. Kiedy z siostrą biegła po choinkę do lasu, a potem dziadek zapalał na niej prawdziwe świeczki, bombki mieniły się jak milion gwiazd. A moja mama w wersji mini kładła się pod tą choinką i próbowała przewiercić ją oczami aż do szczytu – taka była piękna i niezwykła ta choinka… Z rodzicami w Adwencie zawsze przygotowywaliśmy ozdoby choinkowe – łańcuchy z bibuły, jeżyki, aniołki z kartonu. Aby nic się nie marnowało, potłuczone jednego roku bombki, zbierało się do słoika, miażdżyło tłuczkiem i powstawał z nich lśniący, magiczny pył, którym zdobiło się dekoracje robione kolejnego roku. To już zabawa dla starszaków, bo jednak wymaga dużej ostrożności, ale dla efektu – warto.

Zanim jednak przychodziły święta, Święty Mikołaj zaglądał do nas 6 grudnia i zostawiał prezenty pod poduszką. To były zwykle małe upominki, ale aż trudno było wytrzymać i doczekać się na ten drobiazg.
Również w domu Agnieszki i Marka, Święty Mikołaj przychodzi 6 grudnia i przynosi prezenty pod poduszkę. Przychodzi On do Nich jeszcze raz, podczas zajęć mikołajkowych dla Polonii. Dodajmy, że raz przyszedł do Nich z Mikołajem Kopernikiem, a w tym roku „przyprowadzi” ze sobą Mikołaja Reja!
W centrum islandzkich miasteczek ustawiana jest ogromna choinka, a uroczyste zapalenie światełek następuję właśnie w pierwszą niedzielę Adwentu. Jest to, okazja również do spotkania Mikołaja z małymi prezentami. Najczęściej są to słodycze lub mandarynki.
Na choinkę czekało się w moim domu do 23 grudnia. Wtedy tata ją ustawiał, mocował gwiazdę i zawieszał lampki, a wszyscy razem ubieraliśmy ja aż do wieczora. Obowiązkowo musiały zawisnąć na niej cukierki – aby kolejny rok był słodki, jabłuszko – aby cała rodzina była zdrowa, orzechy dla siły i dobrobytu, dzwoneczki niosące dobrą nowinę i odganiające złe duchy i aniołki, które miały za zadanie opiekować się wszystkimi. Gdy wszystko było gotowe i zapadał zmrok, stawaliśmy w skrajnym do choinki punkcie pokoju, a tata gasił wszystkie światła w domu po czym włączał światełka na choince. Pamiętam, ze to był dla mnie zawsze tak potwornie ekscytujący moment, że czasem aż łzy leciały mi po policzkach z przejęcia. Te światełka jakby do dziś odbijają się w moich oczach.
Również 23 grudnia przypada Þorláksmessa, katolickie święto narodowe (Islandia jest luterańska), czyli dzień patrona Islandii. W dniu tym islandzcy przyjaciele ,,zajadają się skatą”, czyli sfermentowaną płaszczką. Zapach tej ryby jest okropny, więc większość smakuje ją w restauracjach lub na spotkaniach poza domem. Marek tradycyjnie już spotyka się w męskim gronie, zajada się tą rybą i popija ją islandzkim trunkiem „Opal” lub wódką „Breniamin”.
Nasza polska rodzina tym dniu (islandzkim zwyczajem) roznosi kartki świąteczne dla znajomych i sąsiadów. W tym roku (oprócz kartek do przyjaciół, rodzin) chcą tuż przed świętami wysłać kartki do Mikołaja Reja w ramach zajęć, które organizują wspólnie z Biblioteką Publiczną adim. Mikołaja Reja w Oleśnicy.

Tradycją stało się, że w tym dniu mieszkańcy Ich miasteczka wybierają się na Wielką Świąteczną ,,Leikfangahappdrættið”, czyli loterię świąteczną dla wszystkich mieszkańców. Dochód z loterii przeznaczony jest na cele charytatywne. Zaraz po loterii dzieci biegną do domu, aby zdążyć na wizytę domową Mikołajów z gór (zamówionych przez rodziców, za niewielką odpłatą). Ratownicy medyczni i górscy przebrani za Mikołajów przynoszą dzieciom prezenty do domu, robią wiele hałasu, psocą w domu, a dochód przeznaczają na działanie ich grupy.
Spóźnialscy mogą tego dnia kupić prezenty świąteczne, ponieważ sklepy są otwarte do późnych godzin wieczornych (niekiedy do północy).
Wigilia była w moim domu dniem testu dla gałązki wiśni, którą zrywało się w 13 grudnia czyli w dniu Świętej Łucji. Jeśli zakwitła do świąt zwiastowała wspaniały rok. Druga szkoła mówi też, że można czekać ze sprawdzeniem do Nowego Roku – tu mamy większe szanse 😊 Od Świętej Łucji tata też zawsze sprawdzał pogodę na kolejny rok – 12 kolejnych dni wróżyło bowiem aurę na kolejne miesiące w nadchodzącym roku.
Do stołu wigilijnego islandzcy przyjaciele Agi i Marka, zasiadają o godzinie 18.00. Oni sami, zanim siądą do stołu, starają się znaleźć pierwszą gwiazdkę. Problem polega na tym, że na Islandii panują w tym czasie długie noce i prawie cały czas są gwiazdy na niebie. Mimo tego, że zgodnie z tradycją islandzką na stole wigilijnym pojawiają się mięsne potrawy: Kjötsupa – zupa z jagnieciną, Hangikjöt – wędzona jagnięcina Pörusteik – pieczony w dużym kawałku boczek, to w domu Agnieszki i Marka zgodnie z naszą tradycją są tylko potrawy postne ( 12 potraw). Natomiast w pierwszy i drugi dzień świąt ( Jóladagur og Annar Jóladagur) można znaleźć na Ich stole nawet jagnięcinę Tradycyjnie jest opłatek i sianko pod obrusem.

Zarówno w Ich domu jak i u Ich islandzkich przyjaciół ubierają Jólatré, czyli choinkę. A prezenty? Agnieszka i Marek przyznali, że dopadła Ich ,,Jólabókaflóð”, czyli świąteczna powódź książek i każdy z domowników musi otrzymać książkę pod choinkę.
Dochodzi północ… Sylwester Islandczycy rozpoczynają około 18.00 od wspólnej kolacji, aby około 21.00 wybrać na ,,Áramótabrennur” i spędzić trochę czasu przy ognisku ze znajomymi i przyjaciółmi. W ten sposób Islandczycy żegnają miniony rok. W większych miastach w wieczór sylwestrowy zapalanych jest kilka ognisk. A później …huczny pokaz sztucznych ogni. Islandczycy na fajerwerki wydają fortunę! W sylwestrowy poranek (Hlaupahópur Snæfellsbæjar) Nieformalna Grupa Biegaczy w Snæfellsbær, zaprasza mieszkańców na bieg w przebraniach. Na jednym z takich biegów, za przyczyną Agnieszki i Marka, pojawił się Mikołaj z Polski z prezentami od Stowarzyszenia Pomocy Chorym Dzieciom LIVER, zachęcając wszystkich do pomocy temu stowarzyszeniu z Krakowa.

Święta na Islandii kończą się ,,trzynastego dnia”, to jest 6 stycznia (Þrettándinn). Wtedy też, wraz innymi mieszkańcami nasza polska rodzina przechodzi w Paradzie Trzech Króli do miejsca, gdzie rozpalane jest ognisko i gdzie wspólnie oglądają pokaz sztucznych ogni. A po wszystkim dzieci chodzą po domach i zbierają cukierki. Jeśli dobrze się rozejrzą tego dnia mogą spotkać elfy.
Po tym dniu znikają świąteczne dekoracje. Rodzina Agnieszki i Marka czeka z tym do 2 lutego – zupełnie jak moja 😊
O samej Wigilii, potrawach oraz przesądach i tradycjach w moim domu, opowiem Wam już niebawem, ale cieszę się, że mogliście ze mną powędrować w miejsce, gdzie gwiazdy święcą jakby jaśniej czyli na piękną Islandię.
Współautorami wpisu w całej części dotyczącej Islandii, są wspaniali Agnieszka i Marek przy wsparciu swoich córek Hanny i Leny, sąsiadów i przyjaciół. Nie obyło się też bez Ich wizyty w Bibliotece w Ólafsviku 😊 To właśnie dzięki przyjaciołom, znajomym, sąsiadom i wszystkim, z którzy są z w kontakcie udaje im się tak cudownie budować działalność społeczną. Bardzo dziękuję! <3 Pamiętajmy i my o tym, jak ważny jest drugi człowiek – nie tylko w święta 🙂